Zaraz po eksperymentach (dziewczyny czują się tam jak gwiazdy, bo jak to powiedziała prowadząca przedostatnim razem: Mało dziewczynek tu przychodzi, a szkoda!) pojechałyśmy we trzy oglądać współczesną polską sztukę. Na podobnym evencie byłyśmy już jesienią, podobało się, więc wybrałyśmy się znowu.
I powiem Wam, że polski dizajn i polscy artyści są niesamowici! Takie miejsca są cudowne, bo doskonale widać naszą pomysłowość i oryginalność. Niesamowite są meble, lampy, dywany, przedmioty codziennego użytku (vintage akcesoria kuchenne), ręcznie robione zabawki, no i literatura dziecięca. Ta ostania zajmowała pół jednego z pięter i mamy się czym pochwalić. Na losowo wzięte cztery książki wszystkie wydały mi się wybitne i sądzę, że podrzucę je Zajączkowi (będzie jeszcze o nich). Są pięknie wydane, zdobywają nagrody literackie i wiem, że dzieci są nimi zauroczone. Jeśli chodzi o gadżety podobnie jak w poprzedniej edycji moimi typami naj były żarówki z wielkimi świetlnymi pręcikami i podświetlane litery z których można ułożyć domowy neon. Ale właściwie co stoisko to byłam z NAS dumna. Osobną kategorię stanowią dowcipne i pozytywne nazwy twórców.
Łucja wybrała sobie awangardową broszkę, Lila porcelanową krówkę ze skrzydłami, którą zapakowano ją w dziesiątki opakowań, a dla Mieszka kupiłyśmy taśmę autostrada. To ostatnie to coś co chciałam mu kupić od dawna, bo to świetny gadżet na wakacje, ale przez net wraz z kosztami dostawy wydawał mi się za drogi. Dzieciaki dostały też ilustracje do książki, które zawiesimy im na ścianach (fotosy wszystkiego innym razem).

<><>
Lila na eksperymentach zostawiła wiewiórkę. Wróciłyśmy więc do sali, gdzie młody prowadzący zaczął ją przepytywać:
- Dobrze się bawiłaś?
- Tak!
- Podobało Ci się?
- Tak!
- Przyjdziesz jeszcze?
- Tak! …. Ile razy można mówić tak?!
