Co kryje saszetka…

Jestem opętana wizją rozgryzienia systemu co kryją Lego-saszetki. Wiecie jak to jest… Saszetka jest mała, nieprzezroczysta i równie tajemnicza jak zabawka w jajku z niespodzianką. Tyle, że wiesz, że losujesz jedną z 16 figurek. Figurki są fajne i fajniejsze i oczywiście lepiej wyłowić tą fajniejszą, tylko skąd wiedzieć która to?

Sprawę zaognił jeden nie tak daleki supermarket. Przejrzałam gazetkę i widzę: Wow… W koszach po 4 zeta będą Lego-figurki. I to nie byle jakie, a 11 seria, czyli ta, która weszła chwilę przed świętami! Cena niesamowita. Nawet sądziłam, że to błąd chochlika, bo aż wydało mi się to niewiarygodne! Standardowo kosztują koło 10 PLN, czyli nie trzeba wielkiej matematyki by wiedzieć, że w cenie dwóch mam 5. Tyle też wzięłam przy pierwszych zakupach i bach! Na pięć losowo wybranych saszetek mam dwie bawarki :/ 

Zaczęłam więc te saszetki podświetlać. Ledowa lampka prześwietla na wylot i działa trochę jak rentgen, ale to nie miarodajne, bo klocki są jeden na drugim i kontury się zacierają. Kody są takie same, ale można stosować system kropek. Aaaale, jak to mówi sam odkrywca systemu, kropki nie zawsze się zgadzają (chociaż to bardzo szybka metoda). W pierwszym zestawie moich 5 figurek z 11-stki kody zgadzały się w stosunku do dwóch saszetek. Kobiety naukowca i jednej z bawarek.

Podobno by mieć gwarant wszystkich figurek trzeba by kupić paczkę nieotwieraną fabrycznie zawierającą 60 saszetek. Nie do zrobienia. Szukałam więc metody dalej (dopóki trwa promocja 😉 I najlepsze jest jednak stare i tradycyjne zmacanie. Polecam więc odwiedziny u wspomnianego już internauty i zapoznanie się z cechami charakterystycznymi.  Dziś tak macając saszetki udało mi się wynaleźć zamawiane przez dziewczyny: skrzata (charakterystyczny duży kwadratowy klocek), yeti (lody i kanciasta głowa) i piernik (kubek i brak klasycznej głowy). Nie namierzyłam babci z kotem, ale omyłkowo biorąc go za kelnerkę wzięłam policjanta. Najważniejsza przy szukaniu była ściąga z wszystkimi figurkami. Patrzyłam na nią i łatwiej mi było zwizualizować co kryje się w środku… Tadaa!!! Będę jeszcze macać 😉 Btw. nie ja jedna 😉 Tam przy tych koszach zawsze stoi takie towarzystwo z nieobecnym wzrokiem palcującym te saszetki :))