- I jak się czujesz PRZED, Łuczka?
- Nie wiem czy chcę tam iść.
- Ja np. się boję.
- TY? Czego?
- No, że na mnie nakrzyczą, że co ze mnie za matka…
Ale koniec końców POSZŁYŚMY. Z Łucją, do babskiego lekarza. Panna chciała SAMA, bo jakiś tam fizjologiczny aspekt ją niepokoił, no i powinna. Zrobiłyśmy tak, że ja weszłam, powiedziałam o co chodzi, że jestem matką (WSZYSTKO WIEM), lecz chyba lepiej gdyby Łucja była na wizycie beze mnie. Dok była młoda, fajna i wizyta minęła BARDZO dobrze.
Poza tym dość biegowy wyszedł nam dzisiejszy dzień, ALE odebrałam paszport Łucji, Lilkę z zakupów z dziadkami, kupiłam owoce na Dzień Owoców jutro do szkoły Mieszka ORAZ rozpoczęłam porządkowanie PRZED domem! Jutro ciąg dalszy, ale już dziś mogę WAM pokazać donice z cebulkami SZCZYPIORKU. Donic jest pięć i w każdej będzie mnóstwo szczypioru. Wywaliłam mech i wrzosy (dokładnie, to będą one zapełniać doły z tyłu domu, wykopane przez Bibi) i poutykałam w ziemi worek czerwonych cebulek. Jak widać spokojnie rozwijają się tam też truskawki…
