Uff, ależ dziś NORMĘ wyrobiłam! Auto wysprzątane (na razie tylko środek, ale było i czyszczenie tapicerek i nabłyszczacz do plastików), trawa skoszona, a dom ogarnięty. Niezbyt mi wyszedł obiad, bo robiłam grilla i łaziłam w te i wewtę i kiełbaski SPALIŁAM. Chciałam też zrobić foccacię, ale miałam MAŁO mąki, więc użyłam RÓWNIEŻ kukurydzianej i kokosowej i wyszło to dziwne (spoko, na kanapkach do szkoły wyjem). Na jutro zostało zasadzenie dwóch krzewików i myjnia… Przeglądałyśmy także ponownie szkoły z Lilką, bo chociaż mamy już wybrane, zgodnie z sugestią Łucji na razie nie wysyłamy. Patrzyłyśmy TEŻ na wystawione już oceny proponowane i Mieszko się WTEDY włączył:
- Ach, matko, z anglika będę mieć piątkę.
- Dlaczego nie szóstkę?
- Nie wiem.
Na to mój ciekawski agent Lilka weszła na jego oceny i mówi, że miałby szóstkę, ale zawalił jedną pracę. Dopytuję więc:
- CZEMU tej pracy NIE zrobiłeś??
- A, bo zapomniałem. To było trzy tygodnie temu.
Na przykładzie JUŻ więc Mieszka widać, że biorą się za te pilnowanie ocen ZA PÓŹNO.
<>
Łucja na łódkach ma cudownie. Pływają, gadają i się gospodarzą. Jej koleżanki gotują, a ona je. Dziś na śniadanie zjadła JAJECZNICĘ! Nie jadała, a zjadła! Na łódce jest z czterema przyjaciółkami i dwoma kolegami (w tym oczywiście z Matim). Płynie z nimi również sternik. Pogoda dopisuje, panna się opala (z filtrem), a wieczorami przysyła mi fotki zachodów słońca z dziobu łodzi…





