Jedźcie moi drodzy na rynek! Co tam zakupy w marketach! Jak wejdziecie w te młode ziemniaki, kalafiory, cukinie z pola, młody czosnek i odmiany truskawek to zobaczycie JAK szybko można wydawać kasę 😉 ALE warto! Przed nami myślę, że ze TRZY dni warzywnej uczty. Zapomniałam podbić do gościa od kozich serów, ale już dokupiłam halumi (czy odkryliście, że są polscy producenci tego smakołyku i NIE jest to gorsze, a cena o połowę niższa?). No i miód chociaż JEST już tegoroczny, to wzięłam ten z ubiegłego roku bo jednak trochę tańszy.
<>
Zebranie u Łucji dobrze. Panna ma jedno zagrożenie (z matmy), ale gość ją LUBI, tak naprawdę panna wszystko poprawia i moje stawiennictwo na spotkaniu dla zagrożonych było raczej pro-forma. Niemniej jednak, po rozmowie z wychowawcą, poszłam później na spotkanie z nauczycielem-przedmiotowym by z nim porozmawiać. Weszłam i mówię, że ja od Łucji i on od razu się rozpromienił 🙂 Wiec mówię:
- Przeczytam to co mi napisała: „sprawdzian ten pierwszy poprawiłam ostatnio, chcę jeszcze funkcje poprawiać, zapytaj czy to wystarczy żebym nie miała zagrożenia”. ?
- Nie mam dziennika, ale niech poprawia. W dwa najbliższe czwartki są poprawy.
- Wiem też, że mają funkcję liniową i ona ją chyba nawet rozumie, chociaż na audiobooku w aucie usłyszałam, że funkcję liniową wymyślili matematycy, gdyż jest ona przewidywalna. Tak naprawdę w puszczy amazońskiej nie ma sześcianów i trójkątów.
- Zgadza się.
Nie wiem czy tą dygresją jej pomogłam, ale może pomyśli, że biedne dziecko, bo matka nie wie o czym mówi i TRZEBA jej POMÓC. Btw. słucham „Czarnego Łabędzia”, który jest niezłą rozkminą na temat prawdopodobieństwa.
