Jedźcie moi drodzy na rynek! Co tam zakupy w marketach! Jak wejdziecie w te młode ziemniaki, kalafiory, cukinie z pola, młody czosnek i odmiany truskawek to zobaczycie JAK szybko można wydawać kasę 😉 ALE warto! Przed nami myślę, że ze TRZY dni warzywnej uczty. Zapomniałam podbić do gościa od kozich serów, ale już dokupiłam halumi (czy odkryliście, że są polscy producenci tego smakołyku i NIE jest to gorsze, a cena o połowę niższa?). No i miód chociaż JEST już tegoroczny, to wzięłam ten z ubiegłego roku bo jednak trochę tańszy.
<>
Zebranie u Łucji dobrze. Panna ma jedno zagrożenie (z matmy), ale gość ją LUBI, tak naprawdę panna wszystko poprawia i moje stawiennictwo na spotkaniu dla zagrożonych było raczej pro-forma. Niemniej jednak, po rozmowie z wychowawcą, poszłam później na spotkanie z nauczycielem-przedmiotowym by z nim porozmawiać. Weszłam i mówię, że ja od Łucji i on od razu się rozpromienił 🙂 Wiec mówię:
Przeczytam to co mi napisała: „sprawdzian ten pierwszy poprawiłam ostatnio, chcę jeszcze funkcje poprawiać, zapytaj czy to wystarczy żebym nie miała zagrożenia”. ?
Nie mam dziennika, ale niech poprawia. W dwa najbliższe czwartki są poprawy.
Wiem też, że mają funkcję liniową i ona ją chyba nawet rozumie, chociaż na audiobooku w aucie usłyszałam, że funkcję liniową wymyślili matematycy, gdyż jest ona przewidywalna. Tak naprawdę w puszczy amazońskiej nie ma sześcianów i trójkątów.
Zgadza się.
Nie wiem czy tą dygresją jej pomogłam, ale może pomyśli, że biedne dziecko, bo matka nie wie o czym mówi i TRZEBA jej POMÓC. Btw. słucham „Czarnego Łabędzia”, który jest niezłą rozkminą na temat prawdopodobieństwa.
Obserwuję taką babeczkę, która jada różne wynalazki jak pędy sosen i kwiaty, ale JESZCZE nie jestem ten poziom, więc jak widzę czubek zrzucony przez rosnącego iglaka to po prostu go OGLĄDAM!
Jest pewien film z J.Timberlakiem ze słowem CZAS w tytule. Jest tam taka dystopiczna przyszłość, gdzie ludzie mają tylko 25 lat i od tego wieku muszą zarobić na każdy dzień życia. Mają wbudowany zegar i zarabiają minuty, dni, tygodnie. Płacąc płacą jednostkami czasowymi swojego życia. Plus taki, że ich wygląd fizyczny zatrzymuje się na tych 25 latach. No i jest bohater, który przypadkiem zdobywa DUŻO czasu, gdyż jest taka możliwość (bogaci żyją wiecznie) i przechodzi do strefy czasowej ludzi posiadających CZAS. I nie pasuje tam, bo wszystko robi za szybko!! Za szybko je, za szybko podbiega, aż w końcu kelnerka mu mówi: Nie jesteś stąd? Łatwo się domyślić, bo wszystko robisz ZA szybko. On błyskotliwie odpowiada, że NIE wszystko, lecz chwilę później ZNOWU gna.
No więc gdybym TAM żyła, na milion procent zachowywałabym się jak mieszkańcy getta, którzy ciągle gdzieś biegną i ciągle coś gonią. Bogaci ZWALNIALI i delektowali się życiem 🙂
<><>
Poniedziałek. Zaraz jadę na obowiązkowe zebranie do Łucji, a później będę robiła monte z kaszy jaglanej. Na dziś zrobiłam pierwszą porcję, ale PIES zeżarł orzechy!!! Siedziałam i łuskałam te z włoskie jesieni, po czym zostawiłam miseczkę, a TA wrąbała… Dołuskałam to co zostało, ale na gar jaglanki to było za mało! Drugą turę (na JUTRO) zmiksuję więc z laskowymi ze sklepu. Wiem, że to wygląda jak nieapetyczna breja, ale to samo dobro 😉 Mieszko lubi na ciepło a panny dostają do śniadaniówek!
kasza jaglana, daktyle, miód, orzechy i mleko kokosowe
Mamo, a gdybyś mogła coś zmniejszyć o 10%, to co by to było?
10 % to mało, Mieszko. W sumie to żadna różnica.
Tak, ale co by to było?
Nie wiem. Pierwsze co mi przyszło do głowy to jakiś mebel, który się nie mieści, ale w sumie każdą rzecz wolałabym powiększyć o 10%. Pokój, łóżko, dom, samochód. Żywność, ilość kremu w słoiczku….
A komary?
Nie, nie, nie. Nic żywego. Pomyśl, to źródło biomasy dla ptaków i gdybyśmy im ją zabrali, albo zmniejszyli to musiały by więcej polować, a jednocześnie różnica jest tak mała, że mogły by zacząć tracić siły i nie wiedziały by dlaczego.
Ja chciałbym zmniejszyć robaki.
A jeśli NIE robaki?
Ilość smogu w powietrzu?
Ilość alergenów w powietrzu?
Weekend nam wyszedł bardzo towarzyski. Byliśmy zapraszani, a równolegle PONADplanowo spotkałam się z dwiema zapomnianymi znajomymi. Z jedną wypiłam kawę, z drugą pospacerowałam. Od dziadków przywieźliśmy kolejną sadzonkę bzu i GRABIE, które dostałam na Dzień Dziecka, a z chrzestnym Lilki i jego rodziną może wyrwiemy się na jakąś jednodniową wycieczkę? I dwudzionek PRZELECIAŁ! Przed nami tydzień z DNIEM Dziecka, gdzie mamy zebranie, dentystę z Lilką i wyjazd Łucji na Zieloną Szkołę!
Wkleję Wam dwa memy, które mnie bawiły w weekend. Zaczęło się od tego górnego, a potem płynęły kontynuacje 😉
Egzaminy napisane – jak będzie tak będzie, w poniedziałek panna ma donieść do jednego pokoju w szkole elektrośmieci by zamknąć kwestię wolontariatu, a do 2-go ma czas by JESZCZE powalczyć o oceny. Czas więc wypełnić formularze do szkół! Czas mamy niby do 20-go czerwca, ale w sumie nie ma co odkładać. Mamy listę – Łucja dała nam SWOJE ubiegłoroczne typy (11 szkół) + dorzucamy do tego dwa technika i jedno liceum, którego Łucja nie miała, ale moim zdaniem ono jest ciekawe… Z listy wywalamy ogólniak Łucji. Jest bardzo fajny, ale nie chcę by panny były razem, bo i tak je wszyscy mylą, plus przez Łucję Lilka się nie przebije i znowu wszyscy będą je mieszać.
NIE wiemy jaki profil: nie chcę jej pchać na mat-fiz, bo tam same nerdy, a Łucja uważa, że Lilka jest słaba w pamięciówkach więc odpadają też humany. Biologii nie lubi, a jej ulubiony przedmiot to EDB-e, prowadzone w szkole przez policjanta. Jasność mamy co do drugiego języka, gdyż panna chce WŁOSKI. Ja dla odmiany chciałabym ją ubrać w WOS, gdyż to jedyny przedmiot, który uczy dyskusji, a moim zdaniem RETORYKA jest najważniejszym przedmiotem jakiego brakuje w polskiej edukacji.
Mamy więc dwa otwarte kompy, herbatki i ZACZYNAMY wybieranie. Mamy też resztę rodzeństwa WRAZ z psem, więc chyba wyniesiemy się z tym sprzętem i BURZĄ mózgów na STRYCH, bo z NIMI wybierać się NIE da! 😉
W przedpandemicznych czasach na Targach Książki bywałam regularnie. Trochę się zmieniło, bo jest inny organizator i moim zdaniem jest DUŻO gorzej. Impreza odbywała się w przestrzeni zamkniętej, a teraz jest na dworze, co przypomina bardziej luźny nadmorski kiermasz niż merytoryczne spotkania literackie. Jest sporo mniej wystawców. Moim zdaniem w tej chwili to nawet nie jest 1/3 i całych działów wydawniczych NIE ma. Niemniej cieszę się, że Lilka mnie tam wyciągnęła, bo w takich miejscach zawsze mnie coś olśni CO by tu można przeczytać? Panna była z koleżanką, one miały jakąś swoją trasę i gdy je wysadziłam z auta i ruszyłam na szukanie parkingu to dziewczynę zobaczyłam dopiero później w domu.
Doszły mi trzy książki, sporo katalogów wydawniczych i jakieś zakładki. Rozmawiałam też z twórcami scenariuszy do gier RPG i pytałam się od czego zacząć, jeśli bym chciała w to wkręcić jedenastolatka. Pokazali mi WIELKĄ kolorową księgę gdzie były rozrysowane postacie w kultowej postapokaliptycznej grze. Zrobiłam fotkę (Neuroshima) i MOŻE to ruszymy? Rozmawiałam TEZ z gośćmi od mangi, którzy mieli stragan zawalony książeczkami by znaleźli mi coś dla fana Genshina, ale jak mi wynaleźli komiks o chłopcu, który mieszka z nawiedzonym dziadkiem i jakąś szkolną dramę, a ja wysłałam TO Mieszkowi to on powiedział: NIE. Bo okazuje się, że są już książki z Mangą, które chce (DLACZEGO MI wcześniej nie powiedział, że on coś chce??!)
W wydawnictwie, które specjalizowało się w grozie kupiłam sobie za to książkę Lovecrafta. Oglądałam serial na HBO (słaby), ale to jakiś modny nurt jest. Obejrzałam więc wszystko, wraz z albumem z pięknymi ilustracjami, a potem wydawca polecił mi bym zaczęła od czterech opowiadań. Mam również zakładkę z innego stoiska, którą wzięłam by nie uciekła mi książka głośna i podobno genialna – Szlak Szczurów, czyli jak uciekali faszyści do Ameryki Południowej. Dwie babki o tym rozmawiały, że nie dziwne, że TA akurat książka jest u nich nr 1 sprzedaży bo rzeczywiście jest najlepsza.
RPG – do rozkmienia kiedyś
propozycje Mang, które odrzucił Mieszko – gdy mu kupię to co chce, to Wam pokażę
No i doszedł Paweł Leśniak, którego przeczytałam JUŻ Mumię. O tej Mumii Wam pisałam, że nie przepadam za polską literaturą bo jest ZA blisko, ale widziałam świetlny billboard reklamujący tę książkę i pomyślałam, że spróbuję. To w zimie było… A wczoraj szłam i widzę, że JEST stoisko, gdzie jest Mumia i dwie inne książki. Plus jakieś komiksy z mumią oraz rysunki. Zatrzymałam się i wzięłam jedną z tych dwóch mi nieznanych, a młody gość z tyłu zagadał:
To są dwie części. Mumia jest osobną historią.
Mumię znam.
Czytała Pani? I jak? Zawsze jestem ciekawy, czy się podobała?
Pan jest autorem?
Tak.
Podobała mi się. Na końcówce było wszystkiego za dużo, ale ogólnie TAK.
Krytyka jest zawsze bardzo ważne.
Nie chciałam krytykować. Dobrze się czytało. Znajomość realiów, szczegóły- mistrzostwo. Tę też warto przeczytać?
Tak. Tu jest więcej wątków erotycznych. No, ale nie w stylu „50 twarzy Greya”.
To spróbuję. A te obrazki?
Ja maluję. Robiłem ilustracje. Do Mumii okładki akurat nie. Ale namalowałem też komiksy. Czarno-białe.
Fajne. A ile kosztuje ilustracja?
20 złotych, ale jak Pani kupi obie książki to będzie gratis. Chciałbym pisać dwie książki rocznie. Taki mam plan.
Świetnie. To niech będą obie. I ilustracją z kłem. Albo nie… Z dziewczynką.
Mogę wpisać dedykację?
Czemu nie?
Dedykcję dopiero w domu przeczytałam i mnie ubawłai! 😀
Miałam ostatnio rozmowę z Łucją o mojej z nią relacji. Bo tak naprawdę to życie MOJE mogę sobie podzielić na 3 etapy: pierwszy, kiedy mieszkałam z rodzicami, oni ogarniali cały mój świat i chociaż byłam samodzielnym bytem, to jednak sporo mnie omijało. I zdecydowanie NIE był najlepszy okres, nie dlatego, że czegokolwiek mi brakowało, lecz bo bycie dzieckiem jest zwyczajnie trudne. Drugi to ten odcinek 20-30, kiedy mieszkałam sama, w sumie to nie kontaktowałam się z rodzicami za często, pełno było dramatów miłosnych i rozterek człowieka, który musi podejmować decyzje i boi się, że podejmuje złe. Trzeci etap to ten z NIMI. Pamiętam jak się rodziły, pamiętam ich pierwsze miny, fochy i moją niesłabnącą dumę. I potrzebę ICH ochrony. Najgorsze, że matka z TEGO etapu JUŻ nie wychodzi…
Jestem jest DUŻA, ale cały czas zdarza mi się dzwonić do mamusi, zwalać na nią jakiś mój problem, płakać, że się nie nadaję i nic mi w życiu się nie udaje, LECZ o dziwo, zawsze jak to zrobię czuję się dobrze. Lutka czasem się złości, że wszystko na nią zrzucamy i lecimy dalej, a ona musi to dźwigać, ale dokładanie tak to wygląda. Zrzucam ciężar, żal, trudność i już go nie czuję. W tym wymiarze ROLA matki to niezły balast. Jest to dużo, ale dostaje się w zamian niemało. Ale to na pewno wiecie… To jest to samo uczucie, kiedy idziesz zrąbany z psem na spacer i czujesz, że wraca do Ciebie powoli życie. Tylko, że z dziećmi jest to mocniej. Bo potykamy się w życiu często i ten okład i wsparcie jaki daje macierzyństwo jest niewiarygodny.
<>
Na tę okoliczność (DNIA MATKI) pojechałam na Targi Książki. W jedną stronę towarzyszyła mi Lilka z koleżanką, lecz na miejscu się rozłączyłyśmy i panny już wracają same. Mam więc TRZY książki (jutro o nich więcej), mam dwa kilogramy truskawek – naszej ulubionej odmiany Rumba!, ORAZ mam perfumy, co to je sobie kupiłam zimą na lotnisku i dziś je użyłam 🙂 Zupełnie inne niż zawsze kupowałam, ale bardzo mi się WTEDY spodobały! 🙂
Popadało i wieczorny spacer z psem wszedł w zupełnie NOWY wymiar. Nie miałam pojęcia jak było sucho! Szłyśmy z Bibi i szłyśmy i czułyśmy jak wracamy do rzeczywistości. W którymś momencie usłyszałam Juhu! a chwilę później zobaczyłam jak koleś co łaził z czujnikiem metalu po polach, klęczy w ziemi i coś uradowany wydłubuje 😉 Nie mam pojęcia co znalazł, ale lunęło, popadało i od razu świat stał się lepszy!
Matma za nami, tutaj nerwu nie było, więc ZARAZ po egzaminach umówiłam pannę Liliannę z dentystą! Trochę jest dramka bo jakaś tam dziurka jest i dziewczyna postanowiła CAŁKOWICIE zrezygnować ze słodyczy, ale wybiłam jej to z głowy. Po pierwsze ona i tak je mało słodkiego, po drugie: najsystematyczniej myje zęby, a po trzecie: po prostu rośnie, jej ciało się zmienia, więc może zęby mogły poczuć się przez chwile gorzej.
znowu PLECY naszego dentysty (BEZgłowy!), a te GALOWE nogi (dziś były spodnie) oraz białe buty to LILKA!
<><>
Lila, walisz ze mną tran do końca?
Przecież już jest lato i już nie trzeba?
Tak. Prawda… Ale tu zostało po jednym łyku. Trzeba opróżnić. W moim tranie i w Waszym… Wykończymy, to wywalę butelki i zrobię sobie miejsce w lodówce. Lecimy synchronicznie?
Najbardziej się bałam, że NIE pójdzie na ten egzamin. Szczerze mówiąc, na którychś tam próbnych Lilka taki numer odwaliła, więc ryzyko było całkiem realne. Jeszcze na dodatek wychodziłam PRZED nią! I nie miałam pewności, czy znowu tego nie zrobi… Najpierw przyszła do mnie w NOCY -po północy, żeby obciąć jej paznokcie. Ja JUŻ spałam z Mieszkiem, który stwierdził, że ma zimne stopy i u mnie się szybciej ogrzeje, gdy pojawiła się ona, by mnie obudzić:
Mamo, obetnij mi paznokcie.
Lila, NIKT nie będzie sprawdzał Twoich paznokci.
Nie rozumiesz. Mogę sobie zaciągnąć rajstopy.
No i??? Kupimy nowe. Co za problem?
A jeśli je podrę idąc do szkoły?
Właśnie dlatego panna NIE idzie na bal. Te małe problemy stają się WIELKIE. Wcześniej był absurdalny dylemat, w którym momencie ona ma zmienić buty zmienne i czy ma zmieniać?? Powiedziałam więc rzecz najprostszą:
Chodź do łazienki, obetniemy te pazury.
Noc minęła i rano wstała razem ze mną. No i snuła się w piżamie… Gdy wychodziłam, ona do wyjścia miała godzinę… Pojechałam. Egzaminy fajne. Byłam w komisji w sali, gdzie był tylko jeden chłopiec. Za to z orzeczeniem autyzmu. Trochę nudno, ale w sumie dość fascynująco. Popatrzyłam na pytania, wydały mi się łatwe, a potem pracę odbierał dyrektor, który na to spojrzał, włożył do koperty, puścił chłopaka do domu i gdy zostaliśmy sami (komisja i on) powiedział: Ale ci orzeczeniowcy mają proste. Tamci siedzą i piszą o Zemście! W sumie to trochę nie fair, bo pytania powinny być takie same, lecz sposób oceniania inny. ZEMSTA?! Katastrofa! Wróciłam do domu, a torba Lilki wisiała dokładnie w tym samym miejscu co rano… NIE poszła, czy NIE wzięła legitymacji???
Poszła, wszystko zabrała i nawet nie JEST jakoś bardzo NIE-zadowolona. Pojechałyśmy później do „China Town” na moji, ale pełno tam było ośmioklasistów i moji się skończyły!!! Wzięłyśmy więc Bubble Tea, wersję dla smakoszy, bo z czarną tapioką i z fasolą oraz zajrzałyśmy do tamtejszego marketu po azjatyckie przekąski na dni kolejne. Kupiłam też gigantycznego batata odmiany GOLD (??)!
Dostałam aż dwa urzędowe pisma (na jedno już tworzę odpowiedź), złapała mnie moja opiekunka stażu, GDZIE jest mój roczny raport, gdyż na środę NAJPÓŹNIEJ ona musi to złożyć a panny obie nie poszły do szkoły (starsza chora, za to to boyfriend przybył i CHYBA nauczył ją na jutrzejszy sprawdzian z matmy, ZA TO młodsza zakuwa na jutro). Bo za 12 godzin egzamin ośmioklasisty!
Ja gdzieś tam rano jadę by zasiąść w komisji, a panna godzinę później rusza na polski. Boję się tego polskiego chyba najbardziej. Strój już przygotowałyśmy, a żołądki pełne, bo na obiad zrobiłam niezłe spaghetti i w brzuchach nie powinno burczeć. W ramach oderwania od nauki byłam też z Lilką na rowerach w bibliotece bo do dziś miałam oddać audiobooki (monit przyszedł w weekend).
Straszny dzień taki każdy kolejny poniedziałek, no ale jutro JUŻ wtorek 😉 Głównym tematem nadchodzącego tygodnia będą egzaminy, ale już widzę, że równolegle wszystko zaczyna się uruchamiać (muszę RÓWNIEŻ wypisać opisowe oceny i to też najpóźniej na środę…). Z rzeczy miękkich chcę podjechać z Lilką do jednej kawiarni. Nie mam też co czytać, więc mam JUŻ książkę z biblioteki… Ma padać i bardzo na to liczę, bo SUCHO mam w ogródku, a to kłębiące się ciśnienie, NIE pomaga. Rekreacyjnie pokażę WAM gałązki. To chyba leszczyna? Co przechodzę przez pola z Bibi, to zbieram pod jednym drzewem. Tak jak małe ludziki wyglądają!
Uwielbiam małych chłopców! Widziałam kiedyś mema, jak gość mówi do dziewczyny, że chciałby być teraz ze swoimi kumplami (ona chwilę wcześniej zapytała go, o CZYM marzy). I wybranka wspaniałomyślnie odpowiada, że przecież MOŻE się z nimi spotkać. A on odpowiada mając nad głową dymek ze wspomnieniem, kiedy wszyscy mają po 10 lat, że TEGO się nie da JUŻ zrobić!
No więc tworzą ci mali chłopcy jakąś taką niezwykłą więź, którą tylko oni rozumieją. Zawsze jak na nich patrzę, to chciałabym być w tym ich momencie. Przykład z dziś… Rocznica Komunii. Siedzą obok siebie i te interakcje są takie mocne, że nic do nich nie dociera. Najciekawszy moment mszy? Przekażcie sobie znak pokoju, kiedy można nareszcie uścisnąć rękę z kumplem, albo przybić żółwika. Jeden odszedł na chwilę, żeby nieść dary, przyszedł inny i siadł na jego miejscu, a na to JESZCZE inny, go zestrofował, że TU siedzi Jaguar, więc się przesiadł na drugą stronę. A piosenki w kościele? Zobaczcie na ich stopy na nagraniu niżej (krótkie, ale warto zaczekać do refrenu)!
Jakoś specjalnie nie obchodzimy dzisiejszego dnia. Dziadki wyjechały do rodziny Krzycha, a kuchnię mamy rozgrzebaną (MOŻE dotrze dziś do nas hydraulik?), panny NIE poszły z nami do kościoła, bo czekały na ekipę do zlewu (LECZ wciąż ich nie ma). WIĘC może zjemy gdzieś poza domem? Sama uroczystość bardzo ładna, w kościele były też kidoski, które uczę i wszyscy trącali rodziców, kto ja jestem. Jak to Mieszko skwitował: Trochę to mroziło mamo. Przesadza! 🙂