Siedząc w maseczce!

Czasem mam takie dni, że myślę, że NIE dam rady… Wczoraj. Szkoła, potem BEZ zakupów szybko do domu, gdzie rada na teamsach, potem dentysta z Łucją (wpierw po jakieś śmiecio-żarcie, bo panna przecież od rana bez jedzenia), szorowanie zębów w łazience w przychodni, potem rehab (też z Łucją -> przebieranie się w dresy w aucie), po drodze nie działał bankomat, a przecież potrzebna gotówka, w międzyczasie telefon dlaczego mnie nie ma na jakimś szkoleniu, potem powrót, spacer z Bibs i 20-sta. Nauka z Łucją do sprawdzianu z rosyjskiego przed snem.. A od szóstej rano WSZYSTKO od początku. Spacer z psem, szybko po rogaliki do śniadaniówek i do szkoły… Dużo. Ale DZIŚ w tym kociole wbiłam do fryzjera. Całe dwie godziny. Strzyżenie, odrosty, no i zeszło. I tak jak nigdy nie znosiłam tej gadki o terapeutycznej mocy tego typu usług, to pomogło. To taka gadająca osoba, która chwyciła życie w garść trzy lata temu i postanowiła pracować na siebie, a nie u kogoś. I od tych trzech lat biegnie i z niczym się nie wyrabia. Plany na majówkę? Umyje okna i roślinki. Wstawi je do wanny i wypierze też zasłony.

Siedzę teraz na kanapie i jestem zrelaksowana oraz zadowolona 🙂 Łucji jeszcze nie ma, ale maluchy są. Panna najstarsza zaspała dziś do szkoły i pojechała na kolejkę rowerem. Rower przywieźliśmy od dziadków w weekend, a dziś rano go wytachałam z bagażnika i CUDEM w tym biegu i bajzlu znalazłam w pomieszczeniu gospodarczym łańcuch. Z Lilką na 19-stą mam bilans, czyli koło 18-stej wyspaceruję psa. Pójdę więc sobie zrobić herbatkę z tego rozprężenia!

Szkolny paparazzi przyłapał dziś zakochanych w SZKOLE… Panna z rosyjskiego, ze sprawdzianu, zarobiła dziś szóstkę!