środa (kolejny dzień z dołkiem w biorytmie)

  • Pani pies się tarza w żabie – powiedział koleś przejeżdżający na rowerze o niewyobrażalnie szerokich oponach.
  • Trudno.
  • Mówię tak, bo ja też mam psa i od razu zwróciłem uwagę.
  • Bardzo dziękuję.

No bo cóż więcej można powiedzieć? Każda wiosna dla Bibi to szał kąpieli w ściekach, nurzaniu się w norach i nieliczonych tarzankach. Np. właśnie w… rozjechanych żabach…

Umyłam zimowe buty – suszą się teraz elegancko na piecykach, które na chwilę WŁĄCZYŁAM. Wczoraj zapowiedziałam dzieciom, że KONIEC grzania i wyjęłam wtyczki, ale jednak te na dole (POD buty) uruchomiłam na nowo. Z Łucją byłam u dentysty, obejrzałam i umówiliśmy się na ściąganie osadu. Nie wiedziałam, że nastolatkom się usuwa, ale dok powiedział, że TAK, można, że ona nie ma go dużo, ale będzie taka minimalna różnica w odcieniu zębów, a o to jej chodzi. Można usunąć w sumie JUŻ dziś, ale potem przez dwa dni zalecana jest biała dieta, a panna „PRZECIEŻ umówiła się z koleżankami na ramen”…

Na obiad zrobiłam duszoną cukinię, TERAZ robi się granola, Lilka MOŻE jutro pójdzie do szkoły, bo panna ma gila i od dwóch dni chodzi wyłącznie na poprawy. Pokażę Wam fotkę z odbywające się tego Biennale w Wenecji. Zatykające, nie?