Przez dwa ostatnie lata NIC się nie działo… A w tym roku SZYBKO, zanim znowu zabronią, zaczęło się szykowanie do Niedzieli Palmowej. ‚Wszystkie te miejsca, które z PALM słyną, zaczęły przypominać, że MAMY takie święto i zapraszają! Były czasy, że jeździliśmy na Kurpie, wisi nad nami wyprawa do Lipnicy, ale na początek wznawiania dobrej tradycji zaczęliśmy od Łowicza! Szczerze, to za wiele tam się nie działo, ale kupiliśmy palmy i obwarzanki. Poszliśmy na mszę, palmy mamy poświęcone, ale było tak strasznie zimno, że procesję sobie odpuściliśmy. Kazanie było mocne, o tym, co się dzieje na Ukrainie i o tym, że te dwa ostatnie lata z niemożnością święcenia pokarmów i ograniczeniami w obrządkach kościelnych, były dla katolików bardzo trudne. I absolutnie w to NIE wątpię. Nie było ludzi w strojach ludowych, co to kiedyś bywali w Łowiczu, ale za to były tam AŻ dwie osoby znane mi z Instagrama, piszące o podróżowaniu. Chce się NAM wszystkim przygody, kolorów i normalności!
Pochwalę też moje dzieci, że pobudkę mieliśmy rano, ale chociaż Mieszko trochę brzęczał, to bez zwłoki się ubrali i wyjechaliśmy! Cudowne mieć takich kompanów! Strasznie byliśmy głodni, bo na stacji benzynowej NIE było gotowych parówek (trzeba było zaczekać kwadrans, a na to czasu NIE było), więc SZYBKO zdobyliśmy TRZY sznury obwarzanków (KAŻDE inne) i RZUCILIŚMY się na nie!








