Z osiem miesięcy temu postanowiłam, że zmieniamy dentystę… Nasza poprzednia stomatolog podniosła ceny o ponad 100%, nie byłam zadowolona z paru rzeczy, płatność tylko gotówką mnie zawsze irytowała, no i chodziliśmy do niej przez 10 lat, czyli już sporo tam zostawiliśmy ;). Szukałam, szukałam, pytałam znajomych, a w końcu zadzwoniłam do przychodni i poprosiłam o zapisanie do KOGOŚ kto przyjmuje w danym dniu. Loteria i wielka niewiadoma. Zaczynały się ferie, pasował mi jeden dzień, no a chciałam zdjąć kamień. Papier, kamień, nożyce. W tym przypadku zamiast nożyc warczące urządzenie. No i bingo! Wróciłam i wołam:
- Mamy nowego dentystę! Jest młody i piękny i skasowali mnie mniej niż u naszej babki!
- Mamo, nie chodzi się do przystojnych dentystów- zaburczała Łucja, ale odpowiedziałam jej:
- Się chodzi. Kolejnym razem idę jeszcze ja, w potem stopniowo Wy. Ciebie wezmę na przegląd jakoś na maturki, bo będziesz się wtedy nieźle nudziła w domu!
Dziś gdy weszłam, dok zajrzał do karty i powiedział:
- O, dzień dobry pani Justyno. Jak się Pani czuła po piaskowaniu?
- Dobrze. Tylko zapomniałam o białej diecie.
- Nie szkodzi. Za pół roku znowu wyczyścimy 🙂
A poza tym mam akurat w szkole rekolekcje. Wiem, że do Wielkanocy jeszcze kawałek, ale to chyba chodzi o to, żeby wszystkie szkoły nie jechały w tym samym czasie? Lekcje są, bo sporo dzieci zostaje (mamy w tej chwili całkiem sporo JUŻ dzieciaków prawosławnych ORAZ nie wyznaniowych), ale w sumie takie rekolekcje to dość rozluźniający przerywnik. Niżej Lila i Mieszko zmierzający do szkoły. Lila dziś rozpaczała, że stała się Mieszkiem i wszystkie spodnie ma za krótkie, lecz na TEN sezon obojgu długich spodni NIE kupuję!
