btw. porządki też muszę jakoś wcisnąć w te nadchodzące dwa dni…

Mamy w szkole dwóch pierwszych uczniów. STAMTĄD. I obaj będą w klasie, w której uczę. Widziałam jak rodzice rozmawiają ze szkolną pedagog, podeszłam i zapytałam jak ich będą dzielić? Do której grupy językowej? I tata mówi, że on z synem rozmawia po angielsku. Zaproponowałam, że może jeden do mnie, a drugi do drugiej grupy, a pedagog na to, że oni powinni być razem. I na to odpowiedziałam: To ja chcę obu.

I potem na przerwie przybiegły do mnie te kidoski oprowadzający nowych kumpli (podekscytowani zresztą na maxa) i pytają się: Proszę pani, proszę pani, my tu wszystko pokazujemy, ale jak jest ŚWIETLICA po angielsku!??!

No i tam za bardzo nie wiedziałam co powiedzieć. Mamy co prawda common room, ale to jest na tyle nieużywane w podręcznikach, że chłopcy mogli tego nie znać. Powiedziałam więc jednemu z nich opisowo:

  • It’s a place where you can rest after lessons. You can play there waiting for the school bus or parents… In russian you call this: KRASNYJ UGAŁOK.

Chłopiec na mnie spojrzał i powiedziała z takim mocnym ru-akcentem:

  • I understand :)))

Zabawne. I piąteczek! Wróciłam i pojechałam z Lilką po pieczywo. Po drodze chciałam zajrzeć na pocztę, ale kolejka. Gigantyczna. Gdzieś mi mignęło info, że Poczta Polska chce być hubem przesyłek na linii Ukraina -świat, ale ta instytucja od dawna nie wyrabia się z tematami bieżącymi. Zjadłyśmy po drodze pierożki w knajpie ukraińskiej, kupiłyśmy żarcie dla psa i chleb na śniadanie! Plany na weekend? SĄ! Ale zaczynam jutro od tradycyjnego biegania! 🙂