-Lilka

Dzieci jeszcze NIE mam (może to i dobrze, bo jeszcze COŚ zdążę załatwić), lecz dziś udało mi się zabrać Lilkę na pewien konwent… Tak szczerze anime to nie są jej klimaty, to coś co bardziej porywa Mieszka, ale chciałam pokazać pannie różnorodność i jeżeli widzicie czasem osobę w dziwnym cosplayu na ulicy i wydaje się Wam cudaczna, to trafiłyśmy w miejsce, gdzie cudaczna była normalność. W czteropiętrowym budynku zebrali się miłośnicy Kultury Japońskiej. Czekam aż wrzucą jakieś fotki, wtedy Wam to wkleję, ale zebrali się tu miłośnicy gier (jedno piętro to była sala z grami na komputerach i automatach, a drugie japońskie planszówki), były stoiska z gadżetami z kreskówek (dwa piętra), plakatami, mango-ową biżuterią, były sale wykładowe z panelami na różne tematy (o samej imprezie wiedziałam od znajomej, która zajmuje się figurkami i nie tylko wprowadzała w świat figurek na jednym wykładzie, lecz również tworzyła nendoroida – cokolwiek to jest). Były punkty z japońskim jedzeniem, ale przede wszystkim masa przebranych dzieciaków. O zielonych, różowych i niebieskich włosach, doczepianymi ogonami, kolorowymi szkłami kontaktowymi w oczach… Lilkę zauroczyło, że oni mają ZAJĘTE ręce. Ci przebrani. No bo np. szły dwie panny, które miały wielkie białe poduchy, albo mieli miecze i trójzęby. Jeden gość miał puszysty ogon wnoszący się wysoko nad nim i on trzymał w ręku niebieską kulę!!!! Bardzo nam się podobało. Zdobyłyśmy limitowaną tegoroczną naklejkę, którą dostają wyłącznie zaszczepieni i kupiłyśmy kilka naklejek, które zostaną naklejone na Lili laptop – jak go w przyszłym roku dostanie 😉 Zjadłyśmy mochi i dango, czyli japońskie przysmaki, obejrzałyśmy dwa show, zaplanowałyśmy NASZE stroje na przyszły rok i obiecałam pannie, że weźmiemy wtedy Mieszka, bo będzie mogła sobie z NIM pograć. Panna dostała też mini-czaszkę kruka do zawieszenia na szyi (oczywiście plastikową). Co ciekawe impreza odbywa się non-stop przez 48 h. Zaczyna się w piątek i kończy w niedzielę, w tym czasie są wydarzenia, które odbywają i w dzień i w noc. W trybie przed pandemią uczestnicy mogli spać w śpiworach na salach konwentowych, teraz mieli do dyspozycji noclegownię w pobliskim centrum konferencyjnym. I to też jest niezłe.
<><>
Dziś tryb pranko! Miaustra widzi co prawda INNE zastosowanie PRALKI, ale cóż ona tam wie? Podczas niebytności dzieci NIE zdążyłam zrobić wszystkiego (szans NIE było na podmalowanie), ale zrobiłam sporo. Byłam na odczulaniu (i nie byłam zapisana, więc było to większe lawirowanie) i załatwiłam jedną sprawę w banku. Umyłam POD szafkami w kuchni – to była stajnia Augiasza i bardzo chciałam to zrobić. Musiałam odkręcić listwy, sprawdziłam przy okazji czy uszczelnienie szczelin przy ścianach jest trwałe, wyszorowałam TAM podłogi i wrzuciłam torebki pochłaniające wilgoć (bo ją czuję w kuchni na podłodze). Podsypałam ziemię w ogródku, dosiałam trawy i skosiłam trawę. Zamówiłam i odebrałam mąki i plecak dla Mieszka. A teraz robię na obiad KURKI! 😀

W Poznaniu trwają teraz Targi Pyrkonowe, więc podobne klimaty. Madzia pojechała z koleżanką, więc ja już nie musiałam 😉
PolubieniePolubienie
A ja off top
Mam prośbę. Jesteś ekspertka od Podlasia a my jedziemy po raz pierwszy w życiu. Przewodnik przeczytałam, poproszę Cię jednak o polecenie fajnych miejsc z jedzeniem, tak żebyśmy i my i dzieci zjedli bo nie sądzę że będą chcieli eksperymentować i nowe smaki poznawać (no, moze raz…). Będę wdzięczna!
PolubieniePolubienie
Hej, polecam TRZY miejsca: Kiermusy i karczma, Tykocin i restauracja żydowska Tejsza oraz Supraśl – restauracja Zajma (to tam serwują dania z kwiatami). Pyszne było też jedzenie w Tatarskiej Jurcie w Kruszynianach, ale tak naprawdę wszędzie tam karmią BARDZO dobrze 🙂
PolubieniePolubienie