I ruszam z tymi jabłkami!

Rozpoczynamy ostatni tydzień Łucji w sanatorium! Jak zwykle zleciało błyskawicznie, rzutem na taśmę w czwartek, na odwiedziny, chcą wpaść do niej dziadki, a w kolejny weekend kupujemy cukierki na pożegnanie ekipy. Ten ukochany z pierwszych dwóch tygodni wyjechał bez słowa (panna akurat miała rozciąganie i NIE zdążyli się zobaczyć), ale jest już kolejna sympatia. Równie platoniczna i emocjonująca… Wypis panny równo za tydzień!

Maluchy korzystają z tego okresu najbardziej jak się da. Mieszko robi wszystko z Lilą i NAWET śpi w łóżku Łucji, żeby być bliżej siostry. No i wymyślają jedzenie, bo przy Łucji nie wszystko przejdzie, bo jedzenie ma czasem ZAPACH. Wkleję Wam dialog z piątku:

  • Lilciu, co dziś na obiad? Może coś bezmięsnego? Bo wczoraj były kotleciki. Masz ochotę na naleśniki?
  • Nie. Obiad na słodko się nie liczy. Nie lubię. Może kaczuszkę?

🙂

<><>

Dzień zaległości. Sklep jeden (woda, chleb i kabanosy), sklep drugi (oliwa, banany) punkt odbioru gabarytów (finał porządków przed domem), Łucja (rzeczy na kolejny tydzień)…. i zaraz wrócą maluchy… Zaległa foteczka z sobotniego biegania. Znowu mam siano na głowie :/ Fryzjer w październiku obowiązkowy! Do setniego parkrunu zostało mi jeszcze 50 biegów i wtedy też będę mieć TAKĄ koszulkę! 😀

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s