
Wyrywaliśmy sobie pluszowego krokodyla Mieszka. Ja, Mieszko, Lila i Bibi… I NAGLE – WTEM pomiędzy nami pojawił się ZĄB. Zastygliśmy i każdy językiem badał czy to nie jego… Bibi patrzyła, czemu zastygliśmy i po chwili freeze challange ruszyła z atakiem na moją piżamę. Wyrwałam jej, patrzę, że róg mam czerwony i uff mówię:
- TO nie nasz! To Bibi!
Sporo już tych zębów straciła, ale TO pierwszy, który OGLĄDAMY…
<><>
Napięty strasznie mam ten tydzień. Trzy zebrania w szkołach, spotkanie informacyjne o tych wyjazdach zagranicznych uczniów, jakieś dok-owe wizyty, cd pomidorowego szaleństwa (ale jak przerobię dzisiejszą partię to koniec), a jakby tego było mało mam ochotę wybrać się w weekend na grzyby… Bo jednego już znalazłam! Byłam pod sanatorium Łucji i chciałam wlać płyn do spryskiwacza – kupiłam go chwilę wcześniej w supermarkecie, ale jakiś dreszcz mnie dręczył, żeby mu dać wózek (nie dam, bo wrzucam tam 1 Euro, którego nigdy nie wydaję i ZAWSZE mam), albo chociaż batonika (i tu TEŻ nie dałam, bo mam wszystko wyliczone – batoniki są kupowane w trójkach i mnogości trójek, bo tak lądują w śniadaniówkach). Miałam nadwyżkę kisieli bo się zamyśliłam przy tych kisielach, ale po co mu kisiel w proszku na parkingu? Więc pojechałam! I otworzyłam tę klapę od maski pod sanatorium, sięgam po płyn, który postawiłam obok i patrzę, a pod drzewem GRZYB! Podgrzybek! I jest to niechybny znak, że czas na grzyby! CZUJĘ ten ZEW! 😉
Ja tez mam 1 euro w portmonetce na takie okoliczności 🙂 W Polsce nie wydam, choć notorycznie wprowadza mnie w błąd, ze mam więcej 2-złotówek niż faktycznie tam jest 🙂
PolubieniePolubienie
My jutro jedziemy na grzyby, zew wzywa. Ciekawe, czy coś znajdziemy 😉
PolubieniePolubienie