głód jarosza

To takie dziwne, że w te upały człowiek czasem się robi głodny… W świecie znajomych coraz to kolejni przechodzą na wegetarianizm, a i ja latem jadę głównie na sałatkach. Kupiłam na rynku bób i przymierzam się do zrobienia libańskiej pasty z bobu. Znalazłam jakiś przepis, gdzie radzą wymieszać go z serem feta, ale nie wiem pasta tahini nie będzie jednak lepsza. Tym niemniej jednak mięso ma tak dużą kaloryczność, że nie chce mi się po niego sięgać, chociaż wczoraj od sąsiadów pięknie pachniało grillem…

Dziś na obiad jedziemy do dziadków! Mamy co prawda Międzynarodowy Dzień Jogi i po parkach jogini urządzają swoje święto (mieliśmy TAM być), ale NIE mamy na to czasu! Towarzystwo ma zaproszenia na kolejne imprezy na 15-stą i byśmy po prostu nie obrócili. Za to u dziadków NAJEMY się i kolejny tydzień ZNOWU będziemy jaroszami :))

<>

Mam zabawną fotkę z wczoraj. Bohater drugiego planu, czyli Mieszko, który PODGLĄDAŁ dziewczyny… Widzicie go? Za łóżkiem z peryskopem? Lilka była taka przejęta, że w ogóle się zorientowała, że on takie numery wycinał :)) Za to później oglądając zdjęcia doszła do wniosku: ja się co chwila przebierałam! 🙂

Wiem, pralka wiruje od wczoraj!

Podwójne!!!

11-ste Lilki i 13-ste Łucji zrobione! Panna młodsza zaczynała o 10-tej, o 13:30 wygoniliśmy gości, spuściliśmy wodę z basenu bo impreza wymknęła się spod kontroli, nalaliśmy nową i o 15-stej wjechała druga tura. Po drodze zmieniliśmy obrusy, przygotowaliśmy drugą porcję przekąsek, odkurzyłam i przebraliśmy się :)) Na 15-stą Mieszko szedł na urodziny do koleżanki na sąsiednie osiedle, odprowadziła go Lila z Mają, które też się tam na chwilę wbiły. Jak to Lila skomentowała: Jesteśmy FEJMY. Trzy imprezy jednego dnia!

Hitem w obu setach były MiniMeltsy. Na pewno to kojarzycie z wakacji – takie lodowe kulki. Łucja wyczaiła to na Insta i zamówiłyśmy. Przyjeżdża kurierem, zamrożone i w sumie ta minimalna porcja, która przy rozładowaniu wydawała mi się niewielka, wystarczyła w zupełności dla obu grup gości. Innych lodów już nie kupowałam. Były dwa 1-kg torciki, dużo deserów i hektolitry lemoniady.

U Lili była gra terenowa i WYSZYWANIE. Zamówiłam płócienne torby, specjalne dziecięce igły i sporo muliny. Konieczne były też tamborki. Lila miała też PINIATĘ, której się obawiałam, czy to wypali, ale TAK, było extra.

Łucja miała proszki z Color Run-a. Kupiłyśmy zestaw po biegu z myślą o imprezie. Oraz farby do włosów w sprayu. 6 sztuk. Fiolet z brokatem, róż z tęczą, metaliczny turkus, itp. W sumie to 3 spraye, by wystarczyły, ale było promo 3+3 gratis 😉 I brudzenie się to ZAWSZE gwarant dobrej zabawy. Potem panny poszły się przejść, a potem się skąpały w basenie. W planach miałyśmy oglądanie horroru. Łucja wybrała film, ja podpięłam w ogródku rzutnik, rozpostarłam białe prześcieradło, ale było za JASNO i nie wiele było widać.

Obie dziewczyny bardzo zadowolone!

LILA

ŁUCJA

Klarens w poziomkach

Wiem, lepiej by brzmiało Klarens w malinach, ale u mnie AKURAT poziomkami obrodziło. Rośnie to w wielkie rozrastające się kępy i wypiera trawnik. Z punktu widzenia ekologii łąki są lepsze niż trawniki! W niektórych miastach, w działach zarządzających zielenią, pojawiły się banki nasion, gdzie można pobrać bezpłatnie miarkę maku, lnu, rumianku, komosy, chabrów czy maciejki. Potem musimy ją gdzieś wysiać. U nas w gminie właśnie się siłujemy z radnymi, żeby też coś takiego zrobili. Koszt jest żaden, a to duże wsparcie dla owadów zapylających, wzrost świadomości ekologicznej mieszkańców, no i ładna wizytówka gminy 🙂

No, ale do Klarensa, bo temat czystości rasowej mojego trawnika dawno odpuściłam, zasłaniając się ekologią 🙂 Przyłazi taki brudny kloszard i kładzie się w tych poziomkach. I śpi wyciągnięty cały dzień 🙂 btw. te poziomki mi mizernie owocują, bo wybrały wariant ekspansji terytorialnej, a nie smakowej…

Szykujemy się do imprezy. Stanęło na finger food w wersji słodkiej. W małych kieliszkach, które pozbierałam po rodzinie (ale plastikowe pojemniczki też będą bo by było za mało) będą: tiramisu (już zrobione), sernik (ser już nałożony, galaretka stygnie) i panna cotta z granatem. Będzie też kilka porcji tęczowych galaretek i truffle czekoladowe. Na rynku już byłam: owoce są. Jak szłam przez supermarket to na dziale z nabiałem było coś rozlane i wywinęłam mega-orła. Prawie, bo złapałam równowagę w ostatniej chwili… Sery i śmietanki, co to je miałam w ręku wylądowały na ziemi, a nogi miałam jak z galarety. Ostatni raz taki piruet wykręciłam 5 lat temu i skończyło się to gipsem. Ja wiem, że z odszkodowania od sklepu to byśmy byli jak pączki w maśle, przez jakiś rok, ale jednak NIE. Wolę nie mieć 🙂 Czuję się więc jakbym DZIŚ wygrała los na loterii i bez marudzenia ogarniam temat przyjęcia! 🙂

>><<

Dostałam filmik z warsztatów, na których byłam w zimie. Były to zajęcia z postawy stolarstwa 😉 Zrobiłam stojak na komórkę, który zresztą używa Łucja. Filmik archiwizacyjnie wrzucam:

uncomfy

Na ostatnim bilansie z Lilką zgłosiłam dok, że panna za CZĘSTO chodzi do toalety. Wychodzimy z domu i ona jeszcze ZNOWU musi tam zajrzeć. Szczerze mówiąc, uważam, że to jakaś blokada w głowie, co dok potwierdziła. Bo skoro potrafi przespać 12 godzin ciągiem, a w nocy nie wstaje, to jest to jakieś neurotyczne. Niemniej jednak by ją uspokoić i przekonać, że wszystko jest ok (taka Zielona Szkoła to był dla niej dodatkowy-duży stres) poprosiłam o komplet możliwych skierowań. Odniosłam już do laboratorium kilka (!) różnych słoiczków z żółtym płynem, który miał być przebadany pod różnym kątem, a za 2 tygodnie mamy usg jamy brzusznej. Wyniki laboratoryjne wczoraj pobrałam i wydrukowałam ze strony laboratorium. Następnie, przekazałam je Lilce, BY sobie sprawdziła! Przy każdym możliwym parametrze jest: w normie, albo nieobecne (przy jakiś tam możliwych anomaliach). Panna przeczytała (nie zakładałam, że wyniki będą inne) i ogólnie jest zadowolona 😀

<>

Dzieciaki oddały podręczniki do biblioteki. I tu taki mały tip. Klasa Lili oddawała w poniedziałek, a na wtorek miała coś tam zadane z polskiego. I jeśli WAM się TAK zdarzy, to wszystkie podręczniki są w wersji on-line (na flipbooku). Weszłyśmy na tego pdf-a, znalazłyśmy stronę i zrobiłyśmy ćwiczenie!

<>

Z Łucją mamy nowy serial: Hiszpańska Księżniczka i podoba nam się. Ja to i tych Tudorach lubię oglądać. Wrzucę Wam jeszcze porannego Mieszka...

Przyłazi do mnie i kładzie się w poprzek MNIE. Mamy w domu gorąco, więc JUŻ rano jestem zmęczona, ale taki słodki ciężar 😉 wytrzymuję. Btw. tę koszulkę do spania w stylu PRL, przywiozłam sobie zimą z Białorusi. No więc leży w poprzek mnie, obok autka, które przywlókł ze sobą, po czym zaczyna robić świecę. I wtedy robi się JESZCZE bardziej niewygodnie…

Sweat baby, sweat

Ze wszystkich stref potu, najgorzej znoszę brzuch. Mokre pachy, ociekające czoło, spocone uda dam radę, ale gdy zaczyna mi się pocić pod biustem, to jest ZA DUŻO. Aż się musiałam przebierać dzisiaj, bo nie byłam w stanie tego wytrzymać!!!

A dzień w biegu, bo urodzinowe szaleństwo nadchodzi. Byłam u dziadków, żeby wyjąć od nich z garażu dmuchany basen i piłeczki (zupa Lutki postawiła mnie na nogi!)… Pojechałam też dziś dokupić brakujący tamborek i byłam z Lilką na zakupach. Musiałyśmy wynaleźć coś dla tej przyjaciółki, do której idzie PO jej imprezie oraz złapać ideę jakie fanty dla JEJ gości… I tradycyjnie wbiłyśmy na kawę… Kawę uwielbia TEŻ Łucja, która ją nawet kupiła sobie na Zielonej Szkole. Poszły z koleżanką na stację benzynową. Gostek za ladą zapytał się koleżanek: Czy JA mogę IM ją sprzedać? I usłyszał: Pewno, jeśli mają pieniądze. Miały, więc kupiły :)) A na zakończenie roku wszystkie szóstoklasistki też jadą na kawę. Na tą NAJLEPSZĄ jaka może być, więc wyprawa będzie konkretna!

<><>

Jako atrakcja na część urodzinową Lili dorzuciłyśmy grę terenową. Jest gugiel mapka, na której zaznaczyłyśmy punkty. W każdym z nich ukryte jest COŚ (instalacja taka jak niżej) z podpowiedzią do kolejnego punktu. Dzieciaki docierają do kolejnego punktu z mapą i czytając podpowiedź szukają kolejnego COSIA.

Btw. widzieliście już te cudowne memy łączące Game of Thrones z Czarnobylem? Internet jest niesamowity :DDD

Winne są kłamstwa

Czarnobyl, s01e05

Sytuacja z urodzinami Liliany rozwija się dynamicznie… Łucja strzeliła focha, że przecież LATEM to ONA ma urodziny i dlaczego nie robimy jej? Bo w sierpniu, kiedy one dokładnie wypadają NIKOGO nie ma!!! Tak więc, JEDNEGO dnia będą świętować OBIE. Lilka robi odcinek urodzinowy o 10-tej, Łucja o 15-stej… W sumie to może nawet będzie to całkiem wygodne? Dziś już byłam w cukierni i zamówiłam na sobotę rano DRUGI identyczny torcik, menu po prostu muszę pomnożyć x2, a założonych dekoracji nie ściągać od rana do wieczora. Wieczorem, rano i w południe zrobię oprysk krzaków i drzewek, żeby ich komary nie zjadły, kupię wielkiego arbuza i dużo owoców. Wczoraj już zrobiłyśmy zaproszenia i część Łucja już rozniosła po koleżankach. Złapałam to co zostało i macie to na fotce wyżej. Tematem zaproszeń była MISTYKA, bo to w końcu 13-ste 🙂 Mamy więc i mini karty z Alika i naklejki z planetami i mapę gwiazdozbiorów. W zestawie jest jeszcze jedno zaproszenie dla koleżanki Liliany, bo jeszcze jedna dziewczynka doszła, wkupując się, że WTEDY ona zaprosi Lilę na 15-stą. To bardzo wygodne, bo na urodziny Łucji Lilka jest mi niepotrzebna. Btw. Mieszko będzie miał wtedy urodziny SWOJEJ koleżanki i to TEŻ wygodne, że zniknie mi z domu.

<>

No więc ponieważ tak sobie ładnie NAPIĘŁAM, zrobiłam sobie w nagrodę STOPY! Wsadziłam je w specjalne ustrojstwo, nasypałam soli, zmyłam stary lakier i użyłam wszystkich możliwych kosmetyków do stóp jakie miałam w domu. Do tego, włączyłam sobie Czarnobyl i obejrzałam do końca. Podobał mi się. Ja w ogóle mam fazę na dokumenty i fakty ostatnio, więc bardzo z tym trafiłam. Akurat jestem w trakcie „Radowych Dziewczyn”, czyli temat promieniowania mam z każdej strony… Samej książki Wam nie polecam. Już kiedyś czytałam coś o przestępstwach w Azji i tamto było podobnie napisane. Dużo danych i statystyk. Cała masa, nie połączonych ze sobą osób i przypadków. Doszłam do połowy i książką ląduje w torbie do poczekalni. Będę ją powoli finiszować, kiedy dzieci mają pianino, a ja na nie czekam, albo gdy siedzę w przychodni w poczekalni.

Ach i jeszcze. Czarnobyl to serial, który zrobił duże zamieszanie w rosyjskim necie. Rosjanie już szykują się do nakręcenia WŁASNEJ wersji, ale co ważne, w wątkach mówiących o serialu wpisuje się cała masa osób, których to jakoś dotknęło. Których ojcowie tam poświęcali życie, żeby REALNIE uratować świat, których ojcowie TAM nie pojechali, bo wiedzieli, że to wyrok, albo ci, którzy to przeżyli.

Mamo, czy mógłbym zetrzeć kurze u siebie w pokoju?

-Mieszko

Nowy tydzień zaczęłam od kolejnej dawki odczulania. Zastrzyk JUŻ przyjęty, a baniak na lewej ręce zawsze jakby mniejszy. Powiem Wam, że to działa. Nie kicham, nie smarkam, ale co najbardziej fenomenalne, nie mam zapalenia spojówek (od połowy maja miałam już oczy jak królik). Powiedziałam dziś dok, że 20 lat się odczulałam. Medycyną alternatywną. Kulki, przepływy prądów, itd. Wszyscy tak robili, podobno działało. I na mnie też zadziałało. Uwierzyłam tak mocno, że przez dwa lata nie miałam objawów, za to potem jak łupnęło, to miałam zapalenie śluzówki na całym ciele. Uszy doszły do takiego momentu, że zrobiłam się głucha (potem się to zregenerowało). Tak mocno uwierzyłam! I nie wiem czy teraz to też taka wiara, czy rzeczywiście działa, ale jest cudownie. Pośmiałyśmy się z tego i kolejne szczepienie za miesiąc. Może być tak, że od jesieni na szczepienia będę jeździć z Łucją. Panna ma takie dziwne objawy przypominające alergię, a i mi alergia zaczęła się dokładanie w tym momencie fizycznego rozwoju, a którym jest teraz panna. Ma katar, swędzenie gardła i trze oczy. Na bilansie poproszę o skierowanie.

Dom ogarnięty – wczoraj ścierając kurze u Mieszka w pokoju (tym pytaniem w piątek zmobilizował mnie do porządków :)) odkryłam, że to ON przechowuje wszystkie domowe nożyczki. Gość opanował obsługę drukarki, więc robi sobie na komórce obrazki, wysyła je na komputer, otwiera skrzynkę i niesie laptop na strych, żeby podpiąć kabel do maszyny drukującej 🙂 Potem wydrukowane postacie WYCINA i tworzy jakiś album. I w sumie ok, ale od jakiegoś czasu NIE ma w domu nożyczek. I już znalazłam!

Mam jakąś foteczkę z soboty. Nie do końca się sobie na niej podobam, ale skoro mnie złapano, to wrzucam!

Luck is for loosers. You have fortune by Your side

-Niedobrani, Long Shot, 2019

Wyciągnęłam wczoraj znajomą wieczorem do kina i polecam! Klasyczna romantyczna komedia, gdzie 10 minut przed końcem zaczyna się beczeć. Ale też bardzo ładna opowieść o tym, że w tematach ważnych, nie należy iść na kompromisy i że niedopasowanie może być ogromnym atutem.

Wrzucam Wam wywiad z Charlize Theron. Całość jest długa, więc dwie minuty od 16 minuty. Na temat oczywiście sceny z filmu.

Dziś sprzątam, koszę trawę i piorę! Rano byłam na siłowni, przez chwilę zastanawiałam się czy ruszać w świat po emocje, ale dużo do zrobienia mam na miejscu. Łucja jest niepocieszona, że NIE była za mną wczoraj, bo okazuje się dużo „fejmów” wzięło udział we wczorajszej paradzie. Może za rok nam się trafi 🙂

Love

W weekend bez dzieci wypadła mi PARADA RÓWNOŚCI 🙂 I jeśli chodzi o wszelkie społeczne zgromadzenia, to TO jest TO, które przesłanie jest dla mnie najbardziej oczywiste. Od kilku lat mam taki dysonans na manifie, bo trudno mi jest utożsamiać się z przekazem: Mamy dość wyzysku. Po prostu, nie czułam się nigdy wykorzystywana, albo traktowana gorzej, ponieważ jestem kobietą. Co więcej uważam, że w momencie dojrzewania chłopcy, mają nieporównywalnie trudniej, a i później, sytuacje nadużywania są (przynajmniej w moim świecie) częstsze w stosunku do młodych mężczyzn.

Za to przyzwolenie na miłość jest uniwersalne. Każdy ma prawo kochać. Marzy mi się sytuacja, kiedy ludzie mogą zawierać związki-porozumienia i mieć prawo do informacji medycznej czy dziedziczenia. I to powinno być dostępne z rozpędu. Między każdą ludzką parą. Połączone z jakaś intercyzą i ważne w momencie podpisania. Uważam, że jest to coś co powinny podpisywać dwie osoby i niekoniecznie przy asyście gości. Rozwiązanie takiej umowy mogło przebiegać szybciej niż przez sąd (tak jak w islamie). Też w urzędzie, przy jednorazowej wizycie. Częstotliwość zawierania takiej umowy: nawet przy każdym związku. To raz. Dwa: śluby to powinno być wydarzenie towarzyskie i emocjonalne o mniejszej, lub zerowej mocy prawnej. To powinno być publicznym manifestem i ogłoszeniem swojego wyboru całemu światu. I tutaj mamy wybór. Kościół jest kościołem i w nim związki powinny zawierać wyłącznie ludzie wierzący. Jeśli komuś jest to potrzebne to niech sobie zawiera, jeśli nie, to niech zakończy na etapie formalnym. Prawo do wychowywania dzieci? No dobra, to budzi emocje i nie wiem jak to rozwiązać. Mam pewne jakieś przemyślenia, ale nie ruszajmy teraz tego.

No więc PARADA! Zgłosiłam się do jednej grupki LGBT i miałam iść z nimi. Mieliśmy listę dyskusyjną i od kilku dni miałam skrzynkę zapchaną dylematami, skarpetki z którą tęczą założyć 🙂 Opcja druga, to były moje znajome z burleski, które szły z grupą żydowską. Gdzieś mi nawet mignęła Gwiazda Dawida z tęczą, ale wpadłam na znajomego i poszłam z nim! Gadaliśmy o wyborach, o społeczeństwie i było bardzo przyjemnie! 🙂 Parada była kilka razy większa niż rok temu, czyli za rok też będę!

Trafiłam ostatnio na fajny termin, który oczywiście już mi wyleciał z głowy, ale oznaczał typ bardzo mocno -agitującego, wizualnego przekazu. Taką metodę stosują przeciwnicy aborcji ze swoimi banerami. I taką samą siłę ma epatowanie tęczą i LGBT. To jest tak mocne, że ci sa na NIE, robią się bardziej na nie i NIE wystąpi MOTYW przekonania do swoich racji. To jest w punkt! Niemniej jednak, takie wydarzenie, to dla wielu osób (nawet tych dzieciaków, które dołączyły mnie do swojej grupy) dzień coming out-u. Na co dzień są niewidzialni i niepewni, a tu szli i trzymali się za ręce. Nie bali się tego i po prostu cieszyli się tym, że SĄ.

<><>

Wrzucę WAM zaproszenia dla gości, które zrobiła Lilka. One są tak skonstruowane, że txt informacyjny będzie z drugiej strony. Na tytułowej jest natomiast przyklejony PUCHAREK z lodami! 🙂

Naiwni idioci nie stanowią zagrożenia

Czarnobyl, s01e03

Jednym z ciekawszych ruchów ubiegłego roku byli craftaktywiści. Być może istnieli już wcześniej, ale w moim świecie i świadomości pojawili się teraz. Osoby i społeczności, które przez sztukę głoszą własne deklaracje. Społeczne, ekologiczne czy polityczne. Z takimi osobami zetknęłam się szyjąc transparenty na manifę i spodobało mi się. Co więcej, kiedy w domu postanowiłam haftować dokonałam kolejnego ważnego odkrycie. Otóż ten rodzaj działalności nie wymaga finezji. Szukając wzorów weszłam na strony babeczek, które haftują, na ich blogi i westchnęłam: NIE ma szans. One osiągnęły taki poziom perfekcji w wykończeniu (drugi obrazek), że przeraziło mnie, że musiałbym być aż tak precyzyjna. TO co one robią jest piękne, ale ja TAK nie potrafię. Znowu zniosło mnie więc do craft-aktywistek. Prace najsłynniejszej z nich macie na pierwszym foto (to są wszystkie z napisami). Chodzi o przekaz. TO ma nieść się hasłem i ideą. Niejako po drodze jest przyjemność tworzenia. Na 1-szym miksie macie też gdańskiego żurawia, która zrobiła inna osoba, również powiązana z tym nurtem.

Na koniec (mix trzeci) wrzucam Wam mojego ptaszka (przewrotnie na majtkach) i tamborki!

NO BO zbliżają się nam urodziny Liliany! Hola, hola… Panna przecież jest z marca! TRUE. I w TYM marcu, w ramach urodzin, poszła ze swoją koleżanką na zakupy. Wywiozłam je na cały dzień do Galerii Handlowej, było kino i koktajle w jakiejś kawiarni i był nawet kupiony jeden t-shirt… AaaLE jakoś dwa tygodnie po tej wyprawie, panna zaczęła brzęczeć, że może ona by się jakoś z koleżankami spotkała…. Mówię, że budżet urodzinowy spożytkowała inaczej… A ona, na to, że ona by tak tylko sobie z nimi w ogródku posiedziała w LECIE.

LECZ ponieważ słabo nam idzie minimalizm, to siedzenie w ogródku (które się jednak odbędzie!) będzie połączona z wyszywaniem! PO to nam są potrzebne tamborki (tu mały tip: kupujcie w pasmanteriach, a nie przez All, bo jest o dziwo taniej). Torcik w wersji absolutnego MINI-Torcika dziś już zamówiłyśmy, w paczkomatach czekają na mnie płócienne torby i ogólnie na przyszły weekend się SZYKUJEMY!