



Miasta nie są naszym wakacyjnym numerem ONE. Aaale, trzeba przyznać, że są doskonale połączone z całą Polską. Chcieliśmy wyjechać, ale nie bardzo mogliśmy wziąć auto. Ja robię teraz próby olejowe i jestem związana z okolicami warsztatu, gdzie oni mi to chwila mierzą ten poziom. To raz. Dwa: chciało się nam nad morze. Tak jak mówiłam, Łucja miała coś na kształt alergii, a i potwierdziła to moja alergolog, że w tym roku jest bardzo wysokie stężenie pyłków i alergia może się objawić u osób, które jej nie miały. No i trzy: połączenia. W żaden sposób nie dotrę na miejsce w takim czasie jak pociąg. A czasu mieliśmy mało, bo na piątek rano musiałam być w domu. Dochodzą do tego ceny: jako posiadacze KDR mamy te bilety baardzo tanie. I tutaj znowu nie ma szans, bym zużyła benzyny za mniejszą kwotę. Plus wspomniany już czas. Do pociągu wsiedliśmy kosmicznie rano, ale już przed południem leżeliśmy na plaży. W pociągu, bez postojów na siku, tankowanie, czy maka, dotarliśmy na miejsce szybko i względnie wypoczęci!
Sopot. Jak to chłopaki z Make Life Harder napisały: to laboratorium chorób wenerycznych i miejsce, gdzie jedziesz, gdy chcesz pokazać, że CI się udało :))) W sam raz dla nas 😀 Hostel mieliśmy tuż przy dworcu i pomijając, że pewnego razu był uszkodzony zamek do drzwi wejściowych i ślusarz miał dotrzeć za kilka godzin (godzina 13-sta) i podjęliśmy skuteczną próbę dostania się do środka po rynnie i klimatyzatorze (udało się – nadajemy się na przestępców :), by się wykąpać z soli i ruszyć dalej – miejsce było świetne.
I zdecydowanie, SOPOT jest do powtórki. Udało nam się dotrzeć do Gdańska (kolejka jeździ co 7 minut), a w Gdańsku/Trójmieście Liliana była na Zielonej Szkole i wszystko wiedziała. Okolice Żurawia były w remoncie, ale ona wiedziała jak obejść, bo im przewodnik pokazał 🙂 Zwróciła NAM też uwagę, na metalowe makiety kościoła i żurawia, które można dotykać i stworzono je specjalnie dla osób niewidomych. Chcieliśmy zapalić światełko dla Adamowicza w Bazylice i udało nam się to, ale ja bezmyślnie cyknęłam fotkę, potem Łucja mnie szturchnęła, że ZAKAZ, a potem ujrzałam zmierzającego w naszą stronę ochraniarza, więc szybko się zmyliśmy i samej bazyliki nie obeszliśmy
Nie udało nam się zaliczyć Gdyni, bo zaplanowaliśmy ją na dzień, kiedy mieliśmy chodzenie po oknach i doszłam do wniosku, że i tak mamy wakacje ekstremalne. Oceanarium i port kolejnym razem.
<>
Nasz tradycyjny nadmorski dzień wyglądał następująco: rano szliśmy do pączkarni po trzy pączki. Z tymi pączkami zahaczaliśmy o kerfura, gdzie kupowaliśmy wodę i kawę. Potem szliśmy do subweya, gdzie ja kupowałam sobie kanapkę. Siadaliśmy na murku i jedliśmy. Potem była plaża – najbardziej nam pasowało zejście do wody przy Grand Hotelu. Nie wynikało to z naszej potrzeby lansu ;), po prostu tam nie było glonów. I dzień w dzień była tam jakaś telewizja. TVP 3 Gdynia, zrobiło z nami nawet wywiad, jak się to pojawi, to Wam wkleję 😉 Potem wbijaliśmy na chatę, myliśmy się i szliśmy na lancz. Dzieci na pizzę, albo nuggetsy, a ja później na zupę rybną (im wtedy zamawiałam lemoniady). Na kolację były frytki (sprzedawca to JEDYNY facet w całym Sopocie, na którym można było zawiesić oko) albo jakiś deser.











I to już GDAŃSK. Podróż i wycieczka. Się schodziliśmy!










I z powrotem SOPOT. Niżej pora śniadania, a później plaża!






I tyle 🙂 Gołębie na pewno schudną w momencie gdy wsiedliśmy do pociągu 🙂


<>
A po drodze okazało się, że dziś rano wchodzi mi ekipa od dachu, bo równolegle ostatnie tygodnie to były wizyty rzeczoznawcy i speców od dachu, którzy robili mi kosztorysy. Dach cieknie i przecieka sufit w pokoju Mieszka. Myślałam, że zajmę się tym, gdy pojadą na kolonie, ale ekipa, którą wybrałam, od lipca zaczyna jakąś dużą robotę. I musiało być DZIŚ. Poza tym znajomy podesłał mi tłumaczenie. Skoro pojawiła się taka kumulacja to dzieci od razu wylądowały od dziadków a ja zabrałam się za robotę. Btw. chciałam zacząć od herbaty, ale gdy ją sobie zaparzyłam, nalałam do filiżanki i dolałam słodkiego soku, to okazało się, że mrówki z mrowiska, które miałam pod zlewem urządziły zbiorowe samobójstwo w butelce z sokiem. Dobre i to 🙂
Po dachu mi teraz łazi czterech facetów, kot przerażony siedzi pod stołem, ale chyba już finiszują, w końcu zaczynali przed siódmą???
Byłaś tak blisko mnie i się nie spotkaliśmy? 😉
Następnym razem daj znać. 😁
PolubieniePolubienie
a wiesz, że to dobry pomysł 🙂 dam znać, jak znowu ruszymy na Trójmiasto 🙂
PolubieniePolubienie