Pierwszego dnia kolejnej pory roku powinnam zrobić podsumowanie poprzedniej, tym bardziej, że mocno zaatakowała ta wiosna. Jest ciepło, zaczynamy marzec, który będzie dłuugi. W szkole będzie kumulacja testów i sprawdzianów, bo w kwietniu są 2 tygodnie laby, w maju 10 dni, a czerwiec to tylko 2 tygodnie szkoły. Podsumowanie zimy jednak za kilka dni, bo dziś mam inne rzeczy w głowie…
Miałam wczoraj w szkole dwa zebrania. Tym razem poszłam do Łucji, bo miało być specjalne spotkanie po zebraniu dla mam dziewczynek. I żałuję, bo w tym czasie u Lili rozegrała się dość dramatyczna akcja. Ale najpierw Łucja… Głównym problem są telefony i lansowanie się. Odgórne zakazy nic nie dają, bo telefony są cały czas używane. Powstała grupka dziewczynek LEPSZYCH, które mają wyłącznie ajfony i markowe ciuchy (markowe to oczywiście nie h&m, lecz levis i adidas) i to taka dość nieprzyjemna sytuacja. Pojawił się e-papieros (to pokolenie TO jest ta grupa, która gardzi papierosami, alkoholem i dopalaczami, za to chętnie szuka czegoś nowego), a chłopcy umawiają się na ustawki, które dziewczynki nagrywają na komórki i wrzucają do netu. Wklejają też do sieci zdjęcia innych osób bez ich zgody, więc z grubsza wszystko kręci się wokół telefonów i gadżetów. Banał.
Za to u Lili wygląda na to, że klasa zostanie rozwiązana. Nikt nie jest w stanie nad nimi zapanować. Tłuką się na lekcji, a jak nauczyciel chce wstawić uwagę, albo jedynkę, to inni się uaktywniają, że oni TEŻ chcą, bo w klasie są zawody, kto będzie miał więcej uwag. W obu klasach na 20 uczniów, pięcioro wychowywanych jest w rodzinach niepełnych (3 samotne matki i dwóch samotnych ojców). U Lili jest jeszcze dwójka w sytuacji innej, typu, że matka ma czwartego męża, czyli w życiu 10-latka jest już trzeci tatuś. 7 na 20 to cyfra, która naprawdę jest DUŻA i już samo to określa trudność okoliczności. Większość rodziców porażkę zwala na wychowawcę. A on, czyli nasz ulubiony matematyk, ma doła jak stąd do księżyca. Jak weszłam na sam koniec to powiedział: I to już wszystko co mam Państwu do powiedzenia. Podeszłam do niego potem, żeby mu powiedzieć coś zabawnego oraz żeby się nie przejmował i pytam się: Co teraz będzie? A on mi odpowiedział: Nie wiem. Nigdy nie byłem w takiej sytuacji. Strasznie mi go żal, to jego pierwsze wychowawstwo i wieczorem wysmarowałam mu jeszcze meila, że wiem, że to pewnie niewłaściwe, że do niego piszę, ale bardzo wierzę w niego jako w pedagoga, jest niezbędny w edukacji mojej córki i nie mam wątpliwości, że to wszystko jakoś się ułoży.
<><>
Żeby tak optymistyczniej spuentować wrzucam KOLEJNE fotki z niedzielnego biegu, bo dosłali!




Jej, jak to czytam to cieszę się że moja babki takie małe jeszcze… Trzymam kciuki za matematyka:-)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Hey, Justyna z tej strony, czytalam Cie na bloxie, ale chyba nie komentowalam. tez jestem na wordpress, jakby co:)
spotkania w szkole mnie rozwalily. dlaczego szkola nie blokuje internetu w telefonach dzieci? u mojej Emmy dokladnie tak jest – ciezko sie przebic przez sciane blokujaca internet. no i moze, ze to jeszcze 10-11 letnie dzieci, to sie sluchaja, ze telefonu z plecaka wyciagnac w szkole nie mozna…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nie rozumiem, jak można zrzucić winę na wychowawcę, że dzieci robią sobie zawody, kto będzie miał więcej uwag. Uczę w różnych klasach i są tam dzieci z różnych rodzin, niektórzy nawet proszą o uwagi, ale żeby większość wchodziła w tę grę? Rodzice już nie mają żadnego wpływu na to, jak zachowuje się ich latorośl?
PolubieniePolubienie
Wg mnie problem jest tego typu, że rodzice nie wychowują dzieci. Bo jeśli oboje wracają z pracy o 19-stej, a do tej pory obsługują ich dziadki, to oni po prostu NIC o tych dzieciach nie wiedzą. Stawiają się na zebraniach z fochem, że ktoś nie umie dotrzeć do ich dziecka. Napisałam MU w tym meilu, że na początku człowiek się zawsze tym przejmuje, ale z wiekiem ubiera się w taki pancerz i trudniej mu wejść na głowę. Boję się jednak, że on czeka na koniec roku i odejdzie.
PolubieniePolubienie
I u nas w 1 klasie u Magdy podobny problem. Ich wychowawczyni po dwóch miesiącach nie wytrzymała i poszła na całoroczne zwolnienie (rozwalone gardło i problemy na tle nerwowym). Dwa miesiące bujali się z zastępstwami, nikt ich nie chciał, mają opinię najgorszej klasy w szkole. Po feriach przyszła nowa wychowawczyni, która po 2 tygodniach już jest na zwolnieniu, bo straciła głos. Nauczyciele nie potrafią poradzić sobie z kilkoma 7-letnimi chłopcami, którzy skumulowani w jednej klasie, tworzą istny armagedon. Wyzywają nauczycieli, leją się wzajemnie, duszą!, terroryzują. Masakra. Nie ma warunków do prowadzenia lekcji, nie nadążają z programem, bo nauczyciele pół lekcji uspokajają te kilka osób. Dyrekcja sobie nic z tego nie robi, ich zdanie, że trzeba czasu i pracy z dziećmi w domu. Na nasze zapytania, czy nie można tych chłopców rozdzielić po innych klasach, rozkładają ręcę i mówią, że nie ma podstaw. Strasznie działa mi to wszystko już na nerwy, bo spora część klasy traci praktycznie cały rok przez kilka osób…Ech.
PolubieniePolubienie
wg mnie rozbicie takiej ekipy to jedyne rozwiązanie.
PolubieniePolubienie