- Mamo, ten koleś od gorsetowych to niezłe ciacho.
- Ciacho dla mnie, czy dla Ciebie?
- Raczej dla Ciebie. I cały czas dostaje jakieś powiadomienia.
- Ooo, swój człowiek! Łucz, tak przy okazji, bo mi się przypomniało skąd wiedziałaś, że Pablo przewozi coś innego niż łakocie?
- Ale o co chodzi?
- No w piosence jest: „Pablo w samolocie przywozi nam łakocie.” Lilka mi powiedziała, że jej tak powiedziałaś. Słusznie założyłaś, ale ciekawa jestem skąd wiedziałaś?
- No bo w hipsterskiej piosence nikt nie śpiewa o cukierkach.
- Dokładnie. A Pablo to od Pablo Escobar. Wchodzimy!
Odebrałam Łucję z sanatorium. Dochodzę do wniosku, że panna poziom atrakcji życiowych ma podobny do mojego 🙂 Dziś jeszcze obeszliśmy wszystkich terapeutów z którymi pracowała, żeby rozpisali mi plan ćwiczeń w domu dla niej. Na gorsetowych miała zajęcia z gościem, który ją PRZYGOTOWYWAŁ do noszenia gorsetu, no a już z wypisem pojechałyśmy do pracowni protetycznej złożyć zamówienie. To oczywiście początek góry lodowej bo teraz muszę pojechać do jakiejś centrali funduszów złożyć wniosek o dofinansowanie gorsetu. Czas załatwienia sprawy pomiędzy pół godziny a pół dnia, więc jadę w czwartek (jutro mam odczulanie cd). Dziś już zdjęto z niej formę i odbiór będzie za 2 tygodnie. Mogłyśmy wybierać we wzorach gorsetów (we flamingi, serduszka, moro, kwiaty, paski, auta czy nawet czachy), ale wybrałyśmy biały, żeby nie prześwitywał przez bluzki. Bardzo był fajny gość w pracowni i naprawdę ją uspokoił. Ona się nasłuchała historii o tym jak przy ściąganiu gipsowej formy dziecku rozcięto brzuch, ale on ten gips rozcinał specjalnymi nożyczkami. Był naprawdę świetny i poszło to bardzo sprawnie. W domu się już wykąpała, jutro jakieś sprawdziany, czyli wracamy do normy!
Pralka chodzi, wszystko co przywiozła musi przejść kwarantannę (kocyki, pledziki i kapcie), żeby wygonić tamte zarazki, a by nabrało naszych -PRZYJAZNYCH, DOMOWYCH bakterii! 😀