Ogarnął mnie wieczorem szał reorganizacji gospodarczego. Wszystko rozpoczęło się od desperackich poszukiwań NIEzimowych butów dla Mieszka (nie ma) i przy okazji zaczęłam przekładać kurtki. Co by nie było puchówek, ani zimowych butów już w tym roku nie zakładamy. Futrzane kołnierze i ocieplane czapy też wyleciały. Kurtki przejściowe przygotowane, podobnie jak plik rzeczy do zawiezienia do pralni (moja i Liliany puchowe kurtki).
Z szuflady z kosmetykami wyjęłam jakieś opakowanie carbo-detox, czyli peeligu do ciała i w wannie zrolowałam wczoraj pierwszą warstwę naskórka z ud. Podczas któregoś zimowego biegu odmroziłam sobie uda (fatalne) i mam na nich takie plamy Pod wpływem ciepła robią się czerwone, a tak to takie jaśniejsze siniaki. Podobno złuszczaniem je zwalczę, to i ZACZĘŁAM zwalczać.
<><>
- Liliana, jak Ci idzie czytanie Kleksa?
- Nie idzie.
- To siadasz do czytania.
- Nie mogę. Od tej książki boli mnie głowa. I oczy.
- Nie zmyślaj. Nie odpuszczę. Masz to przeczytać.
- Ty nic nie rozumiesz. Ja muszę czytać 2x to samo zdanie, żeby zrozumieć o co tam chodzi. I od tego źle się czuję.
- Aha.
<><>
Mam kolejny musicali. I również BOKIEM Wiem, to akurat lipnie. Tym razem Łucja jest podmiotem lirycznym :)) I to jest to co głównie z koleżankami nagrywają 🙂